Lubicie romanse rycerskie? Ja bardzo. Rycerz w lśniącej zbroi, na białym koniu to marzenie prawie każdej dorastającej dziewczynki. I chociaż w tych dobrych książkach rzeczywistość jest trochę bardziej zabrudzona, to jednak motywy podstawowe, czyli piękne stroje, surowe zamki, wojacy walczący na miecze, pozostają, wzbudzając wiele emocji w sercach romantycznych czytelniczek.
"Obietnica" rozgrywa się w pierwszych latach XVI wieku i nosi w sobie znamiona rasowego romansu historycznego. Judith zostaje zmuszona przez ojca do poślubienia Gavina Mongomerego, pomimo tego, że przez lata przygotowywana była do wstąpienia do zakonu. Pan młody również nie jest zachwycony ożenkiem. Tak na prawdę jest szaleńczo zakochany w Alice, która wkrótce ma pojąć za męża zamożnego hrabiego. I choć Judith i Gavin zapałają do siebie namiętnością od pierwszego wejrzenia, ich związek wcale nie będzie łatwy. Zazdrość, nieufność, zawiść, przeplatane szalonym pożądaniem - tak w kilku słowach opisać można ich małżeństwo. Czy uda im się wreszcie dojść do porozumienia? Wszystko okaże się w trakcie lektury książki liczącej blisko 500 stron, wypełnionej pasjonującymi wydarzeniami.
Mam pewien problem z oceną "Obietnicy". Sama koncepcja książki wraz z wszystkimi opisanymi w niej epizodami nawet mi się podobała. Jak już wspominałam przesiąknięta była wspaniałym urokiem romansu rycerskiego, dzięki czemu była dla mnie udaną rozrywką. Jednak autorce zabrakło kunsztu w wykończeniu szczegółów. Problemy, które rodziły się w trakcie rozwoju akcji rozwiązywała w sposób godny nastolatki, a nie poczytnej pisarki. Czyny i wypowiedzi bohaterów były mocno naiwne, co mnie niestety irytowało, a czasem nawet doprowadzało do załamywania rąk. Jednak nie mogę zaprzeczyć temu, że Jude Deveraux stworzyła postacie, których nie da się nie lubić. Szczególnie pokochałam wszystkich trzech braci Gavina, którzy jak się domyślam, będą bohaterami kolejnych tomów cyklu.
Ciekawym zabiegiem było też wprowadzenie kilku wątków pobocznych, które utrzymane w konwencji romansu dawały nam chwilę odskoczni od osi powieści, nie zamęczając nas bez przerwy problemami głównych bohaterów.
Teraz mam duży dylemat czy kontynuować dalej swoją przygodę z tą sagą. Z jednej strony poziom literacki książki nie zachwycił mnie, jednak kilka aluzji rzuconych względem historii Stephana i jego szkockiej narzeczonej mocno mnie zaintrygowało. Biorąc pod uwagę to, że mimo wszystko bawiłam się bardzo dobrze czytając "Obietnicę", chyba jednak zdecyduję się na "Dziedziczkę". Na pewno dam wam znać czy warto było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz