poniedziałek, 23 listopada 2015

"W butach Valerii" Elisabet Benavent


Gdy w towarzystwie temat rozmowy schodzi na słynny serial "Sex w wielkim mieście" lubię stać na stanowisku, że za młoda jestem, aby być jego zagorzałą fanką. Ale kogo ja oszukuję? Jestem w idealnym do tego wieku. Problem leży raczej w tym, że jestem na ten serial zbyt prowincjonalna. Nie da się ukryć, że Tarnów do Nowego Jorku ma się jak pchła do słonia, i to nie tylko pod względem wielkości. Ostatnio jednak, pod wpływem licznych podróży literackich, moje horyzonty znacznie się poszerzyły. Dlatego też książka "W butach Valerii" wywarła na mnie całkiem pozytywne wrażenie.

Valeria to młoda wiekiem mężatka, choć z kilkuletnim już stażem bycia żoną. Zawodowo jest pisarką, która żyje w chwale swojej pierwszej książki, zmagając się z marazmem twórczym, który towarzyszy pisaniu drugiej. Wraz z trzema najlepszymi przyjaciółkami: Lolą, Carmen i Nereą spędza czas na popijaniu drinków, plotkowaniu i obserwacji powolnego rozpadu jej małżeństwa. Książka ma w zasadzie cztery wątki, które ciągle się ze sobą przeplatają. Każda z przyjaciółek przeżywa osobne problemy, z którymi zmaga się wspierana przez pozostałe dziewczyny. Valeria, jak już wspomniałam, ma problemy małżeńskie, Lola zaangażowana jest w związek z zajętym mężczyzną i gra role tylko przygodnej kochanki, Carmen zakochuje się w swoim koledze z pracy, który nie zwraca na nią uwagi, natomiast Nerea poznaje swojego księcia z bajki. 

Potraficie już przypisać bohaterki "W butach Valerii"  do ich pierwowzorów w "Seksie w wielkim mieście"? Ja nie miałam z tym dużych problemów. I jak dla mnie jest to największa wada tej książki - brak innowacyjności. Po za tym jeszcze kilka zbyt pikantnych dialogów jak na mój gust, a reszta same superlatywy. Wartka akcja, barwny styl, dobry warsztat pisarski, ciekawe obserwacje zmagań emocjonalnych naszych bohaterek. Autorka przez całą książkę trzyma swój wysoki poziom, oszczędzając nam potworków literackich, które często zdarzają się w literaturze typowo kobiecej. 

Jak już wspomniałam na początku z natury jestem raczej prowincjuszką. Dlatego też światopogląd jaki prezentują bohaterki jest mi dość odległy, nie mogłam więc się mocno z nimi zżyć i zauroczyć się lekturą bez reszty. Jednak dla kobiet nowoczesnych, z zamiłowaniem czytających kolorowe magazyny, umawiających się do Sturbucka na kawę, robiących zakupy tylko w markowych butikach, a do tego wspinających się po szczeblach kariery w dużych korporacjach, ta lektura będzie idealna. Dla tych, które o takim życiu, w ukryciu swoich mieszkań i domów marzą, również. 

Ja ograniczę się do pochwalenia książki, jako kawałka całkiem niezłej, nowoczesnej literatury. Z którą jednak nie znalazłam wspólnych tematów, choć nie powiem żebym czytała bez przyjemności.

1 komentarz:

  1. A ja muszę przyznać, że jakoś nigdy nie lubiłam tego serialu. Książki w klimacie „Seksu w wielkim mieście” też chyba do mnie nie trafiały (i nie trafiają).

    Erna

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...