Dziś recenzuję kolejny Harlequin, ale nieporównywalnie lepszy od poprzedniego. Chociaż niezaprzeczalnie romans w pełni tego słowa znaczeniu.
Amanda jest współwłaścicielką firmy organizującej imprezy. Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, ale ciągle ruch w interesie nie może jakoś nabrać tępa. Do czasu, aż zostaje wynajęta przez Josha. Mężczyzna jest specjalistą od nowoczesnej elektroniki (nowoczesnej jak na lata dziewięćdziesiąte). Konstruuje urządzenia sterowane głosem. Jego praca jest dla niego wszystkim, przez co znacznie oddalił się od swojej licznej i kochającej rodziny. W te święta ma za zadanie jednak dać każdemu prezent, który będzie coś znaczył dla osoby obdarowanej. Zleca więc Amandzie kupienie odpowiednich podarunków. Dziewczyna przyjmuje na siebie rolę Elfa- bożonarodzeniowego pomocnika. Sytuacja nieco się skomplikuje, gdy cała rodzina uzna ją za narzeczoną Josha, a ten temu wcale nie zaprzeczy.
Mało skomplikowana fabuła, ale bardzo świąteczna i przyjemna. Akcja wypełniona jest rodzinnymi spotkaniami, przedświątecznymi przyjęciami, prezentami, choinkami i wszystkim tym co najbardziej lubimy w tym okresie.
Nasi bohaterowie są Kanadyjczykami, co (polecę stereotypem) z łatwością można twierdzić po samym ich zachowaniu - są życzliwi do bólu, zawsze uśmiechnięci, przyjacielscy i zdejmują buty wchodząc do czyjegoś domu.
Jak na dobry romans przystało będzie powolna fascynacja bohaterów sobą nawzajem, będą pierwsze pocałunki, strach przed zaangażowaniem, uczuciowe komplikacje, aż do samego szczęśliwego, radosnego "happy endu". Czego można chcieć więcej na święta.
Książka jest króciutka, nie wymagająca, ale bardzo przyjemna. Dla miłośniczek romansów idealna.
Rzadko się zdarza, by harlequin był dobry, więc jestem zaintrygowana tym tytułem :)
OdpowiedzUsuńNo może nie bardzo dobry, ale dobry ;) Nie jedna uznana obecnie autorka zaczynała publikować w Harlequinie. Niestety ta jakoś nie rozwinęła skrzydeł.
OdpowiedzUsuń