To moje pierwsze spotkanie z Susan Wiggs, ale na pewno nie ostatnie. I bardzo żałuje, że nastąpiło ono tak późno. Nie powinnam, co prawda wyrabiać sobie zdania, już po pierwszej przeczytanej pozycji, ale mam co do tej autorki dobre przeczucia.
Jenny Majesky (tak, dobrze kojarzycie brzmienie nazwiska, jej rodowód jest polskiego pochodzenia), przeżyła w swoim życiu nie jedną tragedię, chociaż ma dopiero trzydzieści jeden lat. Poznajemy ją w chwili, gdy nadciągają nad jej głowę kolejne burzowe chmury, w postaci pożaru jej rodzinnego domu. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności Jenny w tym dramatycznym momencie znajduje się w prowadzonej przez siebie piekarni. W trakcie katastrofy dziewczyna zbliża się ze swoim dawnym przyjacielem Rourk'iem. Ich wzajemne relacje są bardzo skomplikowane, poznajemy je systematycznie w trakcie przebiegu książki, także dzięki rozdziałom będącym retrospekcjami z ich lat młodzieńczych. Dowiadujemy się, że przed laty był jeszcze ten trzeci - Joey, najlepszy przyjaciel Rourk'a. Powoli będziemy poznawać przeszłość, która niejednego byłaby wstanie pokonać. Jenny jednak okazuje się silną kobietą, pomimo przeciwności losu nigdy nie porzuciła swoich marzeń o zostaniu pisarką. Między bieżącymi rozdziałami czytamy urywki książki, którą tworzy. Jest to zestaw przepisów jej babci, z opisami pewnych tradycji przez nią kultywowanych.
Dziadkowie Jenny do Stanów Zjednoczonych przybyli w 1940 roku z Polski. Jako młode małżeństwo, cudem uciekli oni przed wojenną zawieruchą, przywożąc jedynie zaczyn chlebowy, jako swój najcenniejszy skarb. Dzięki niemu otworzyli piekarnię w niewielkim miasteczku Avalon. Mnie szczególnie zastanowiły opisane przez autorkę polskie tradycje, których ja jako rodowita Polka wcale nie znam, Pod latarnia najciemniej, prawda? Ale pieczenie pączków w tłusty czwartek i mazurków na Wielkanoc, jak najbardziej są mi bliskie.
Ciekawym motywem dodatkowym książki są... ciąże nastolatek. Mamy tu do czynienia z niejednym takim przypadkiem. Nie jest to książka głęboko analizująca ten problem, ale nie o to w niej chodzi. A taki wątek, który odrywa nas na chwilę od głównych bohaterów, jest bardzo odświeżający. Zwłaszcza, że jest bardzo dobrze poprowadzony.
Autorka zachwyciła mnie szczególnie kreacją swoich bohaterów. Bardzo wiarygodnie przedstawiając ich myśli i zachowania. Wzbudzają oni naszą sympatię, w ciężkich dla nich momentach - współczucie, a w chwilach trudnych wyborów - rozterkę. Styl prowadzenia fabuły bardzo przypomina mi prozę Judith McNaugt, która jest dla mnie mistrzynią gatunku. Gdyby nie małe problemy Susan Wiggs, przy scenach kulminacyjnych, oraz pewna niekonsekwencja w kreacji bohatera negatywnego, zostałabym bezapelacyjnie zagorzałą fanką tej autorki. Tak, tylko powiem, że bardzo podobała mi się "Zima nad jeziorem" i muszę przeczytać kolejne powieści tej pisarki.
O Susan Wiggs słyszałam już wiele dobrego, więc chętnie przeczytam jakąś jej książkę. Może zacznę od tej ;)
OdpowiedzUsuńChyba lepiej od "Pamiętnego lata". jest to pierwsza część cyklu. Ja właśnie na nią będę teraz polować :)
OdpowiedzUsuńA ja niedługo zacznę czytać również książkę w zimowym klimacie, ale autorstwa Fern Michaels "Magia Bożego Narodzenia".
OdpowiedzUsuńBrzmi nieźle. Ja właśnie szukam książek o świętach.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Wiggs, bo opowiada fantastycznie. Na chandrę jej książki najlepsze :) Tej wyżej wymienionej nie czytałam. Za sobą mam:"A między nami ocean", "Obudzić szczęście", "Pensjonat nad Wierzbowym Jeziorem" (posty są na blogu jak w wyszukiwarce wpiszesz Wiggs wyskoczą).
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Na pewno poczytam Twoje recenzje. A Wiggs będę na pewno czytać dalej.
UsuńNie znałam nazwiska Susan Wiggs, ale widzę, że mam co nadrabiać, super rekomendacja! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń