wtorek, 22 marca 2016

"Ten jedyny" Emily Giffin


To mogła być tak wspaniała książka! Mogła być jedną z moich ulubionych. Świetnie napisana, fajnie skonstruowana historia dwojga ludzi. Lekka w czytaniu, momentami zabawna, momentami wzruszająca. Gdyby tylko opowiadała inną historię.

Shea ma trzydzieści dwa lata, mało satysfakcjonująca pracę i chłopaka, którego tak na prawdę nie kocha. Śmierć przyjaciółki jej matki, a zarazem matki jej przyjaciółki jest momentem zwrotnym w jej życiu. Uświadamia sobie, że jak dotąd nie przybliżyła się ani trochę do stworzenia sobie szczęśliwego życia. Zmienia więc pracę, zmienia też partnera życiowego, ale ciągle brak jej spełnienia. Ciągle czuje, że nie zdobyła tego czego na prawdę pragnie. A jej największym pragnieniem jest Trener Carr. 

I tutaj pojawia się dla mnie największa przeszkoda w polubieniu tej książki. Jest nią właśnie Trener Carr  - czyli mężczyzna w wieku pięćdziesięciu pięciu lat, ojciec jej przyjaciółki, mąż niedawno zmarłej przyjaciółki matki. Byłoby to powiedzmy w jakiś sposób akceptowalne dla mnie, ale nie mogłam pogodzić się z tym, że przez całe dzieciństwo Shei był on dla niej niczym ojciec. Wspierał w trudnych chwilach, dawał jej rodzicielskie rady i wyciągał z młodzieńczych kłopotów. Kompleksem Elektry mi tu pachnie.

Emily Giffin napisała na prawdę dobrą książkę. "Ten jedyny" to wzorcowy slow romans, w trakcie którego powoli nawiązuje się nić porozumienia między bohaterami i aż do samego końca musimy czekać, aby uczucie w pełni rozkwitło. Profesjonalnie opisuje wydarzenia ze świata sportu, co zawsze jest bardzo interesującym tematem towarzyszącym dla romansu. Genialnie też narysowała swoich bohaterów - bardzo wyraziście i realnie. Niestety Shea jest dla mnie nie do polubienia. I to właśnie dokładność i konsekwencja autorki w jej kreowaniu sprawia, że nie potrafię odnaleźć w niej pozytywnych cech. Jak dla mnie jest ona okropna - zakochuje się w niewłaściwym mężczyźnie, robi głupoty po pijaku, naiwnie wierzy w ludzi do których brak jej zaufania, ocenia innych na podstawie ich wyboru muzyki czy stroju, w umiłowaniu dla swojej drużyny zachowuje się jakby miała klapki na oczach. Nie potrafię znaleźć dla niej zrozumienia. 

Bardzo żałuje że "Ten jedyny" nie jest napisany o kimś innym. Walory literackie tej książki i dobre pióro autorki zapowiadają, że ma ona duży potencjał. Muszę koniecznie przeczytać inną pozycję z jej dorobku, aby wymazać sobie wrażenia po niestrawnej dla mnie Shei. Mam wielką nadzieję, że kolejne spotkania z Emily Griffin będą bardziej udane.


4 komentarze:

  1. Szkoda, że ta główna bohaterka taka gówniana, ale książki Giffin podobno są świetne, więc na pewno dam im szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytała jeszcze nic tej autorki, chyba muszę to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam jeszcze ani jednej książki autorki i chyba szybko tego nie zmienię. ;)


    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie ;)
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...