środa, 16 marca 2016

"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk


Pierwszy tom cyklu "Kwiat paproci"

Pomimo tego, że ostatnio czytam głównie romanse, moja miłość do fantastyki ciągle jest bardzo silna. A fantastyka kobieca to coś stworzonego idealnie dla mnie. Niestety w polskiej literaturze nie natrafiłam jak dotąd na zbyt wiele pozycji tego typu. Dlatego też gdy pierwszy raz usłyszałam o książce Katarzyny Bereniki Miszczuk pod tytułem "Szeptucha" wiedziałam, że muszę ją mieć.

Autorka tworzy alternatywną rzeczywistość, w której pierwszy władca państwa Polskiego Mieszko nie przyjmuje chrztu, a czeską księżniczkę Dobrawę nie bierze za żonę, lecz porywa jako brankę. I tak Polska rządzona przez dynastię Piastów dotrwała do XXI wieku jako prawdziwa europejska potęga. Wszystko pozornie wydaje się być takie jak obecnie, może z małymi wyjątkami: społeczeństwo ciągle oddaje cześć słowiańskim bogom, kultywuje przesądy i zabobony, wierzy w medycynę naturalną. W takich warunkach nie łatwo być nowoczesną, wyzwoloną kobietą. A właśnie taka pragnie być Gosia, która właśnie ukończyła studia medyczne. Teraz czeka ją już tylko roczny staż u szeptuchy (czyli ludowej uzdrowicielki).

Gosia wyjeżdża więc w Góry Świętokrzyskie, gdzie niechętnie podejmuje pracę u Baby Jagi - szeptuchy w Bielinach. W niecodziennych zadaniach, jakie dostaje od swojej mentorki, pomaga jej Mieszko, przystojny uczeń lokalnego żercy (czyli kapłana). Wokół dziewczyny zaczynają dziać się dziwne rzeczy, aż pewnego dnia okazuje się, że urodziła się ona jako wybrana do niezwykle istotnego zadania. Teraz o przejęcie kontroli nad jej darem będą walczyć dwa przeciwstawne obozy.

Główna bohaterka - Gosia jest moim ulubionym typem kreacji żeńskiej. Lekko neurotyczna, trochę nieporadna, ogarnięta obsesją na punkcie kleszczy. A spoczywać będzie na niej niezwykła odpowiedzialność. To głównie dzięki niej w książce jest tak wiele humoru. Jako narratorka całej opowieści radzi sobie doskonale. Jej paranoiczne wypowiedzi dodają książce lekkości i pozwalają nie brać zupełnie na poważnie czających się niebezpieczeństw.

W książkach lubię szukać wspólnych motywów i podobieństw do innych utworów. "Szeptucha" kojarzy mi się z cyklem, który jest jednym z moich ulubionych, czyli z "Kronikami Mac O'Connor". Wiele punktów wspólnych mają te historie, co dla mnie jest bezapelacyjnie atutem dla powieść Pani Miszczuk.

W tej książce zachwyca mnie prawie wszystko. Począwszy od pomysłu, przez fabułę, humor, bohaterkę, skończywszy na rewelacyjnej okładce. Uwielbiam dotykać tych tłoczonych liści paproci, a gdy kiedyś wyhoduję sobie taki warkocz, też go będę przeplatać czerwoną wstążką,

Z niecierpliwością czekam na ukazanie się tomu drugiego. Ciekawe czy będzie to koniec tej historii, czy raczej autorka szykuje nam dłuższą przygodę z Gosią i Mieszkiem?

3 komentarze:

  1. Jako fanka historii muszę przyznać, że pomysł na fabułę jest bardzo oryginalny i nietypowy. Pozdrawiam! :)

    www.majuskula.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem. Podejście do historii też jest bardzo innowacyjne. Ale z tego co wiem autorka jest bardzo skrupulatna jeśli chodzi o badania nad okresem o którym pisze.

      Usuń
  2. Mam tę książkę zamówioną w bibliotece. Po Twojej recenzji czekam na nią z coraz większą niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...