Drugi tom cyklu "Przeczucia"
Dalsze losy pół anielicy Evie, jej bratniej duszy Russela, ukochanego Reeda i reszty przyjaciół. Niebezpieczeństwo grożące Evie wzrasta, gdy o jej istnieniu dowiadują się Boskie Anioły Mocy. Dziewczyna świadoma jest tego, że stanowi również zagrożenie dla swoich najbliższych. Namawia więc Russela do ucieczki od anielskich kompanów. Niestety Anioły to nie jedyne nadnaturalne istoty, których przyciągać będzie osobliwa moc Evie.
Pierwszy tom pomimo kilku niedociągnięć czytało mi się bardzo szybko i z przyjemnością. Dlatego też ochoczo sięgnęłam po kontynuację. Niestety pierwsze rozdziały nudziły mnie ogromnie. Obawiałam się nawet czy dam radę doczytać do końca. Aż do chwili gdy pałeczkę narratora przejmuje mój ulubieniec, czyli Russel. Kończy się wtedy nieprzerwany potok zachwytów nad Reedem i ciągłego powtórzenia zapewnień miłości i oddania drugiej osobie. Ciekawie zaczyna się robić gdy nasza dwójka Serafinów rozpoczyna treningi, a ich ucieczka jest już na prawdę trzymająca w napięciu. I co najważniejsze, akcja nie zwalnia nawet wtedy, gdy narracja ponownie wraca do Evie. Dużo będzie się działo w tej części. Będą ucieczki, będzie walka, będą nowi wrogowi, będą też mrożące krew w żyłach konfrontacje.
Kolejne części cyklu stworzonego przez Amy A. Bartol przeczytam na pewno. Jeśli nie po to, aby dowiedzieć się, jak skończy się ta historia, to po to aby jeszcze trochę pobyć z moim ulubieńcem, którym jest Russel. Polubiłam go od pierwszego wejrzenia, gdy jeszcze był zwyczajnym chłopakiem nie wiedzącym nic o świecie Aniołów. Teraz gdy stał się jednym z nich, lubię go jeszcze bardziej. I zupełnie nie rozumiem tej fascynacji Evie Reed'em. Motyle w brzuchu to przecież żaden argument do tego aby kogoś pokochać.
Niestety mam pewne obawy co do wspólnej przyszłości Evie i Russela. Czekam teraz na polskie wydanie "Indebted", a to jeszcze nie będzie koniec. Cykl ma pięć części więc jak na razie nie jesteśmy nawet w połowie.
Pierwsze słyszę o tym cyklu :-) Wydaje się interesujący :-)
OdpowiedzUsuńTak, ale trzeba do niego podejść z dystansem. I pamiętać, że to młodzieżówka.
Usuń