niedziela, 14 kwietnia 2019

"Gwiazdy nadziei" I.M. Darkss


To druga w ostatnim czasie książka polskich autorek, ukrywających się pod pseudonimem nie zdradzającym nam ich narodowości, która trafia w moje ręce. Po katastrofie "Prostego układu", którego jeszcze ciągle nie udało mi się przeczytać, nie sięgnęłabym po książkę I.M. Darkss, gdyby nie to że nie zorientowałam się początkowo, że mam do czynienia z Polką. Tak bardzo książka K.A. Figaro zniechęciła mnie do rodzimej literatury kobiecej.

Lekko się przestraszyłam, gdy otworzyłam mój egzemplarz recenzencki "Gwiazd nadziei" i z jednego ze skrzydełek spojrzała na mnie uśmiechnięta twarz dziewczyny z Warmii. Okazało się jednak, że wcale nie było się czego bać. Nie spotkałam tutaj obcesowego zachowania, niewytłumaczalnych przekleństw, głupich bohaterów, ani niesmacznych scen erotycznych. Wręcz przeciwnie. Bohaterowie byli całkiem sympatyczni, erotyka pozbawiona opisów anatomicznych, a przekleństwa, choć obecne, całkiem zrozumiałe.

Amara wraca do domu po ukończeniu szkoły i staje przed wyborem dalszej drogi swojego życia. Może posłuchać rodziców i rozpocząć studia na prestiżowej uczelni, lub rozwijać swoją pasję do rysunku. Lecz nie to jest jej największym zmartwieniem. Jej myśli krążą przede wszystkim wokół Jaksa, właściciela salonu tatuażu, w którym pracuje jej brat. Jaks natomiast zachowuje się trochę jak pies ogrodnika, sam odsuwa od siebie Amarę, jednocześnie krzywo patrząc na każdego mężczyznę który się do niej zbliży.

Trudno mi jednoznacznie określić czy ta książka mi się podobała. Tak na prawdę była dla mnie czasami zbyt przesłodzona, czasem znów zbyt egzaltowana, a w obszernych fragmentach nasycona dramatyzmem. Bohaterka swoje emocje przeżywała zbyt mocno, opisując je czytelnikowi przy użyciu zbyt wielu epitetów. Zakończenie książki dało się łatwo przewidzieć już po pierwszym tropie jaki zostawiła nam autorka. A niektóre zachowania bohaterów lekko irytowały.

Pomimo tego wszystkiego książkę, która ma ponad 460 stron przeczytałam w niespełna dwa dni i to bez skracania sobie opisów, bez rzucania nią w irytacji, oraz bez zbytniego wywracania oczami. 

I.M. Darkss pisze w sposób, który nie do końca mi leży, ale i tak książkę czytałam raczej z przyjemnością. Myślę że spokojnie mogę ją polecić czytelniczkom, które lubią przezywać emocje aż do bólu. 

7 komentarzy:

  1. Przyznam, że ja też reaguję na polskich autorów z niechęcią, teraz niestety coraz więcej polskiej literatury jest kiczowata. Dobrze, że ten tytuł da się jakoś przejść bez większych dramatów, niemniej ja podziękuję (tak na wszelki wypadek) xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z polskimi autorami to jest tak, że o tych najlepszych bardzo mało się słyszy niestety.

      Usuń
  2. Jeśli tych emocji jest tutaj nadmiar to myślę, że to jednak nie moja bajka.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie był nadmiar, ale ja lubię emocje opisane bardzo oszczędnie.

      Usuń
  3. Gotowym zaryzykować tezę iż recenzja lepsza od książki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Nie wydawaj wyroku zanim nie zgłębisz tematu ;) :)

      Usuń
    2. recenzentka jest super a autorek podseudonimowych nie znam...

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...