czwartek, 30 lipca 2015

"Spadkobiercy z Ravenscar" Barbara Taylor Bradford


Ta książka jest tak zła! Zła od początku do końca! Autorka, choćby nie wiem jak bardzo starała się, nie byłaby w stanie gorzej opisać tej historii. Męczyłam się z nią około dwóch tygodni i żałuję straconego czasu.

Jest to druga część serii "Dynastia Revenscar". Co bardzo komplikowało jej czytanie, gdyż na prawdę trudno było się zorientować, które wydarzenia są retrospekcją obecnej serii, a które tylko krótkim przypomnieniem serii pierwszej.

Głową rodziny Deravenel jest Edward - czterdziestoletni, przystojny człowiek sukcesu, który od pierwszych rozdziałów książki, bardzo rozsądnie myśli o przyszłości, przygotowując wszystkie sprawy na wypadek swojej śmierci. Takie postępowanie nastawia czytelnika na nagłą i "niespodziewaną" śmierć naszego bohatera, której w pewnym momencie już nie możemy się doczekać. Edward okazuje się być bardzo przenikliwym człowiekiem. Przewiduje on, nawet to, iż jego dwóch męskich potomków nie doczeka wieku dojrzałego, za to najstarsza córka będzie miewać się całkiem dobrze.

To wyczekiwanie na jego śmierć było potwornie nużące. Mimo to, że akcja nie jest wzbogacona o żadne opisy natury, żadne rozważania moralne, a opisy wyglądu i uczuć bohaterów potraktowane są bardzo zdawkowo, to jednak historia dłuży się niemiłosiernie. Niestety po śmierci Edwarda nie jest wcale lepiej. Wydarzenia może  i stają się bardziej dramatyczne, ale ich przedstawienie jest tak samo drewniane, jak była cała pierwsza część powieści.

Intuicja podpowiada mi, że autorka chciała napisać epopeję w stylu "Sagi rodu Forsyte'ów" Johna Galswothy'ego, niestety zabrakło jej kunsztu pisarskiego.

Jeszcze słów kilka o wątku romantycznym. Nie powala na kolana. Mamy tu opisany wspaniały i dojrzały związek, który jest romansem żonatego mężczyzny, z niczego od niego nie oczekującą kochanką. Mamy kolejnego bohatera, który zdradza swoją drugą żonę, z którą przed laty zdradzał pierwszą. No a w międzyczasie pojawia się zaangażowane przez matki małżeństwo z rozsądku. Nie wiem kogo chciała autorka porwać takimi konfiguracjami, ale na pewno nie inne kobiety. 

Jednym zdaniem - Nie polecam!

2 komentarze:

  1. O rany rany, a ja się właśnie mam zabierać za Bradford. Nic, spróbuję, mam nadzieję, że mnie nie zmęczy jak Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim razie sobie odpuszczę!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...