"Porzucona przed ołtarzem" to jeden z częściej wykorzystywanych typów bohaterek romansów. Dramatyczny początek przykuwa uwagę już od pierwszych stron, a płacząca panna młoda wzbudza współczucie i złość na drania, który jej to zrobił. Gdy do tego dodamy jeszcze utratę zmysłu powonienia, u osoby odpowiedzialnej za produkcję zapachów - mamy idealną bohaterkę tragiczną.
Daphne Sweeten, po dramatycznych wydarzeniach związanych z jej ślubem, wyjeżdża do Dayton, aby podjąć pracę profesjonalnego nosa w firmie wytwarzającej środki czystości. Nie jest to praca jej marzeń, ale zobowiązała się ją podjąć kilka tygodni wcześniej, za namową narzeczonego. Do firmy jedzie ze ściśniętym sercem. Obawia się spotkać swojego byłego, ukrywa także że w wyniku silnych przeżyć straciła swoje zmysły smaku i powonienia. Na domiar złego jej bezpośredni przełożony jest bardzo przeciwny zatrudnieniu jej.Czy zdoła do siebie przekonać przystojnego szefa? Czy odzyska swoje zmysły? Gdzie się podział jej niedoszły mąż?
Czytając recenzję "Zapach deszczu" spotkałam się z krytyką książki głównie w związku z licznymi odwołaniami do wiary i religii. Początkowo nie przeszkadzało mi to zbytnio. Było uzasadnieniem niezłomności charakterów, życzliwości i wiary w przyszłość pomimo przeciwności losu. Niestety w pewnym momencie miarka się przebrała. Modlitwa jako panaceum na wszystko zaczynała irytować, dobre rady stawały się coraz bardziej jedynie sloganami, a cały problem bohaterów tak na prawdę dałby się rozwiązać jednym mocniejszym potrząśnięciem.
"Zapach deszczu" czytałam po chwilowym odpoczynku od romansów. Z zapałem i pełna nadziei rozpoczęłam lekturę i przyznać muszę, że początkowo byłam nawet zadowolona. Jednak gdy wydarzenia stawały się coraz bardziej dramatyczne (jak na warunki romansowe), a bohaterowi wygłaszali coraz bardziej uduchowione kwestie,wszystko zaczęło się odwracać. Zebrawszy wszystkie plusy i musy stwierdzam, że romans ten był średni z tendencją w kierunku zły. Ale nie przekreślam go całkowicie. Można przeczytać dla zabicia czasu.
Bardzo nie lubię takiego nachalnego wciskania motywu wiary w książki. To nie jest tytuł dla mnie :/
OdpowiedzUsuń