wtorek, 1 września 2015

"Na zawsze i o jeden dzień dłużej" Delilah Marvelle


Mam taką zasadę, że najpierw czytam książkę, a dopiero potem jej recenzje. Sprawdzam w ten sposób, czy inni czytelnicy zgadzają się z moją opinią, dopiero gdy ją sobie wyrobię. 

Tak samo było z książką "Na zawsze i o jeden dzień dłużej" i nie mogłam się nadziwić czytanym komentarzom. Więcej pozytywnych opinii, niż negatywnych sugerowałoby, że książka jest na prawdę warta przeczytania. A co ja na ten temat myślę? W trakcie rozwoju historii zmieniałam zdanie kilkakrotnie, ale ostateczna ocena nie wypadła najlepiej.

Rzecz dzieje się w roku 1830 w Nowym Yorku. Tutaj olbrzymi plus dla autorki, która wbrew wszystkim innym autorkom, historię rozgrywającą się w XIX wieku wyprowadziła wreszcie z Londynu. Georgia uboga wdowa, mieszkająca w dzielnicy nędzarzy, w trakcie spaceru po Broadway'u  spotyka przystojnego mężczyznę, który pragnąc pomóc jej złapać złodzieja torebki, wpada pod dyliżans. Wskutek niefortunnego wypadku traci pamięć i Georgia jest jedyną osoba, która może się nim zaopiekować.

W tej części książki początkowo byłam zszokowana językiem w niej używanym. Słowa takie jak"tyłek" bez zahamowań ukazywały się na kartach powieści historycznej - niewybaczalne! Ale chwileczkę. Przecież bohaterką wcale nie jest angielska arystokratka, jest nią amerykańska praczka irlandzkiego pochodzenia, wychowana w sąsiedztwie gangu złodziei. Powoli zaczęłam doceniać ordynarność zachowania Georgii, a cała książka wydała mi się jakby wyrwana ze świata, który poznałam w filmie "Gangi Nowego Yorku".

Niestety w pewnym momencie dochodzi do konfrontacji naszej bohaterki ze światem, w którym wychował się tajemniczy arystokrata. Okazuje się, że jest on synem księcia, który wielce zaniepokojony odnajduje syna i zabiera go w swej karecie do luksusowego hotelu. I tutaj autorka bezapelacyjnie przeholowała ze swoją fantazją. Nie można z pobłażaniem spojrzeć na podstarzałego księcia, który z podziwem patrzy na obiekt uczuć swojego syna - nędzarkę, która swoim zachowaniem bulwersuje mnie kobietę żyjącą w dwudziestym pierwszym wieku.

Książka jest bardzo niespójna. Różne fragmenty pisane są różnymi stylami. Wprowadza to zamęt i dezorientuje czytelnika. Niebywałe historie z przeszłości naszych bohaterów, nie pomagają wcale w podążaniu za wątkiem głównym, zwłaszcza że nie mają w sobie żadnego silnego uzasadnienia.  Wydaje się, że autorka wprowadzając tak wielu niewiele znaczących bohaterów, pozostawiła sobie kilka furtek, aby napisać kolejne książki będące kontynuacją cyklu.

Co do wątki erotycznego to ręce opadają. Ma to być jeden z najbardziej namiętnych romansów historycznych, a tak na prawdę to dostajemy jedną scenę niesmacznego stosunku seksualnego, rozgrywająca się w obskurnym korytarzu. Każda jedna książka moich ulubionych autorek romansów historycznych: Judith McNught i Mary Balogh jest znacznie bardziej namiętna, znacznie bardziej zmysłowa i znacznie bardziej wiarygodna. Tak więc w tym gatunku Delilah Marvelle ma wiele do nadrobienia.

2 komentarze:

  1. Nie przepadam za romansami erotycznymi. To nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie nie polecam :) Książka słaba i do tego jeszcze ten gatunek :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...