niedziela, 31 stycznia 2016

"Martwe jezioro" Olga Rudnica


Jak miewa się polska literatura kobieca? Szczerze mówiąc nie bardzo potrafię odpowiedzieć na tak zadane pytanie. Cudze chwalicie swego nie znacie - więc za namową znajomej postanowiłam sprawdzić jak się sprawy mają.

Na pierwszy rzut poszła u mnie książka Olgi Rudnickiej "Martwe jezioro". Nie jest to typowy romans. Raczej thriller, może trochę obyczajówka, ale mamy wyraźny motyw rozwijającego się związku, więc szczypta romansu jest do odnalezienia.

Beata to utalentowana dziewczyna, która zajmuje się doradztwem podatkowym. Jednak wszystko w swoim życiu osiągnęła tylko i wyłącznie dzięki swojej ciężkiej pracy. Chociaż wychowała się w zamożnej rodzinie, za swoją edukacje musiała zapłacić z własnych zarobionych na korepetycjach pieniędzy. Kontakty z rodziną zakończyła definitywnie dwa lata wcześniej, gdy zastała w łóżku swojego chłopaka z młodszą siostrą. 

Jej myśli o rodzicach nieoczekiwanie zostały przywołane przez artykuł dotyczący dziedziczenia grupy krwi. Czy oziębłość i brak zrozumienia ze strony najbliższych spowodowana była jakąś mroczną tajemnicą z przeszłości? Beata postanawia wynająć prywatnego detektywa, któremu daje za zadanie zbadanie historii jej rodziców.  

Tymczasem pocztą otrzymuje zaproszenie na ślub siostry. Takie rodzinne spotkanie uznaje za idealny pretekst, aby zadać kilka niewygodnych pytań. Jako wsparcie mentalne na uroczystość zabiera ze sobą brata swojej najlepszej przyjaciółki - Jacka.

Książkę czyta się bardzo przyjemnie, choć nie da się ukryć, że ma w sobie kilka mankamentów. Jak dla mnie zbyt dużo postaci i informacji wprowadzonych zostało tylko i wyłącznie na potrzeby zapełnienia treści. Pocieszam się jeszcze tym, że odegrają oni jakąś znaczącą rolę w drugiej części cyklu noszącej tytuł "Czy ten rudy kot to pies?". Ponieważ jeszcze tej książki nie czytałam nie jestem w stanie tego potwierdzić. 

Fabuła jako taka jest całkiem ciekawie zarysowana. Tajemnica z przeszłości, przykre doświadczenia z dzieciństwa, zagadka, która będzie mieć całkiem niezłe zakończenie  - to wszystko są mocne plusy powieści. Kolejna sprawa to wiele humoru, który autorka stara się przemycić do tego ciężkiego tematu. Nie jest to mój ulubiony sposób rozbawienia czytelnika, ale chwali się, że autorka nie stara się na siłę zdramatyzować wydarzeń, rozluźniając je śmiesznymi anegdotami.

Romans jak się domyślacie rozwijać się będzie pomiędzy Beatą a Jackiem. I tu niestety szału nie ma. Jacek choć wydaje się być bardzo fajnym chłopakiem, który jest wesoły, pomocny, szarmancki i co najważniejsze przystojny, nie może zdecydować się na jakieś poważne kroki względem dziewczyny, ze względu na niezbyt miłe okoliczności towarzyszące. A powinien być bardziej czujny, gdyż na horyzoncie pojawia się konkurent w postaci bardziej doświadczonego detektywa.  Autorka motyw rywalizacji znowu jednak potraktowała z przymrużeniem oka i więcej w związku z tym będzie komicznych sytuacji, niż tych romantycznych.

"Martwe jezioro" to początek pisarskiej kariery Olgi Rudnickiej. Muszę dokładniej zgłębić temat żeby sobie wyrobić jakieś bardziej spójne zdanie na jej temat. Jak na razie jest tak na dwa razy. Trochę plusów, trochę minusów. Może po przeczytaniu drugiego tomu cyklu będę mogła z czystym sercem polecić wam tę młodą pisarkę. Na pewno jeszcze sięgnę po jej cykl "Siostry Sucharskie", gdyż zapowiada się całkiem nieźle.

1 komentarz:

  1. Jakoś niespecjalnie mnie ten tytuł od Rudnickiej przekonuje. Ale może po inną jej książkę sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...