czwartek, 11 lutego 2016

"Skazani na siebie" Sandra Brown


Wymyśliłam sobie ostatnio, że mam ochotę na książkę, której miejsce akcji rozgrywać się będzie  w głębokim lesie. Tam gdzie bohaterowie będą odcięci od świata, a żeby przeżyć będą zmuszeni zbierać jagódki i polować na leśne zwierzątka. Koleżanki Romansoholiczki zarzuciły mnie szybko tytułami, które powinny spełnić moje oczekiwania. Tak właśnie trafiłam na "Skazani na siebie" Sandry Brown.

Książka wydana została także pod tytułem "Mieli tylko siebie".

Nad dzikimi lesistymi terenami Kanady dochodzi do katastrofy. Piloci w trakcie gwałtownej burzy tracą kontrolę nad niewielkim samolotem i maszyna rozbija się, wcześniej zbaczając z kursu. Wypadek udaje się przetrwać tylko dwójce pasażerów, którzy siedzieli w ostatnim rzędzie  - pięknej, zadbanej i zupełnie nie przystosowanej do życia w naturze Rusty, oraz Cooperowi mrukliwemu, surowemu weteranowi wojny w Wietnamie. Gdy okazuje się, że dziewczyna jest ranna w nogę i nie jest w stanie podjąć wędrówki w poszukiwaniu cywilizacji, Cooper musi zorganizować im obóz, zapewnić wodę i pożywienie, a także zadbać o nie najlepiej wyglądającą ranę Rusty. 

Książka powstała w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku i jest bardzo charakterystyczna dla literatury tego okresu. Brak jej bezpośredniości tak typowej we współczesnych romansach. Bohaterowie przeklinają, ale nie dowiemy się dokładnie jakimi słowy, przeżywają chwile rozkoszy, ale opisane bardzo delikatnymi słowami (chyba najbardziej wyuzdane jakie spotkałam w książce to "sutek"). Kłócą się, obrażają, ale nie przekraczają granic dobrego wychowania. 

Romans ten należny do tego rodzaju książek, których nie można odłożyć na półkę, zanim nie skończy się ostatniego rozdziału. Druga w nocy i wciąż przy lekturze? W tym przypadku tak właśnie było. I choć nie mogę powiedzieć, że jest to literatura z przesłaniem, skłaniająca do przemyśleń, zostawiająca ślad po sobie, to jednak takie książki lubię najbardziej. Dają mi najwięcej rozrywki. Sprawiają że w trakcie lektury na prawdę się relaksuję.

Sandra Brown to dla mnie, jak dotąd nie znana autorka, ale szybko będę musiała to zmienić.

3 komentarze:

  1. Właściwie, też potrzebuję takiego klimatu. Nazwiska autorki nie słyszałam, ale muszę się zastanowić, czy chcę dokładnie poznawać jej twórczość :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurde, w takim razie najlepiej zabrać się za tę książkę w weekend, wtedy można czytać do późnej nocy :D Jestem bardzo ciekawa, czy i mnie ta powieść tak wciągnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli podobają ci się książki Krenyz, czy współczesne McNought to Brown też powinna Ci przypaść do gustu.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...