Gdy czuję się znudzona historykami rozgrywającymi się w Anglii, sięgam coś z historii Stanów Zjednoczonych. Czasem można trafić na prawdziwie lekką, przyjemną lekturę w tej tematyce, z odrobiną elegancji charakterystyczną dla arystokracji, ale też z elementami surowego i dzikiego życia pionierów.
Taka właśnie jest "Whisky" Betiny Krahn. Akcja rozpoczyna się na amerykańskim pograniczu, gdzie młody rząd federacyjny wysyła swoich żołnierzy, aby zdusili bunt gorzelników. Producenci whisky odmówili płacenia bardzo wysokich podatków powołując się na prawa wolności obywatelskie, o które walczyli w wojnie o niepodległość. Do małej miejscowości Rapture dociera oddział pod dowództwem majora Townsenda. Będzie on musiał zmierzyć się z niechęcią mieszkańców, którzy żyjąc w małej społeczności wspierają się na wzajem i skrzętnie ukrywają destylarnię prowadzoną przez Blacka Danielsa. Największym przeciwnikiem majora okaże się niepokorna Whitney Daniels - córka gorzelnika, która swoimi talentami kupieckimi, będzie starała się przekonać żołnierzy do odjazdu z ich miejscowości.
Lubię historie, które rozgrywają się na świeżym powietrzu, nie przepadam za zamknięciem bohaterów w kamienicach, pałacach czy ciasnych miejskich uliczkach. Dlatego też początkowo "Whisky" podobało mi się ogromnie. Bohaterowie uganiali się za destylarnią i za sobą na wzajem po lasach i pagórkach, oraz czaili się w nocy, w zaroślach. Niestety w drugiej części tej historii akcja przenosi się do Bostonu, co już mnie tak bardzo nie ekscytowało.
Chociaż autorka w posłowiu podkreśla, że jej powieść częściowo została oparta na faktach, historia wydaje się być mocno mało prawdopodobna. No ale nie o wiarygodność nam przecież chodzi w romansie. Raczej o emocje, pożądanie, namiętność, trochę buntowniczego charakteru, trochę walki ze swoimi pragnieniami, nutkę przygody i szczęśliwe zakończenie. W "Whisky" wszystkiego tego mamy dostatek. Jest to książka, którą warto przeczytać dla dobrej rozrywki. Ja bawiłam się przy niej przednio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz