poniedziałek, 20 kwietnia 2015

"Naga" Raine Miller


Zgodnie z krótką informacją na okładce Raine Miller to prawdziwa miłośniczka romansów. Czytuje je regularnie od 13 roku życia, a od pewnego czasu również pisuje. Chociaż zadałam sobie trochę trudu, aby poszukać nieco więcej o niej informacji niestety nawet na swojej stronie internetowej nie podaje nic konkretnego. Dlaczego to zrobiłam? Chyba chciałam zrozumieć, dlaczego jej książka w ogóle została wydana.

"Naga" to wierna kopia "Pięćdziesięciu twarzy Greya". Z tą różnicą, że krótsza, mniej odkrywcza, bardziej bez sensu i do tego jakaś taka bardziej wulgarna.

Brynne to amerykanka, studiująca konserwację dzieł sztuki w Londynie. Dorabia sobie pozując do artystycznych zdjęć znajomym fotografom. Na jednym z wernisaży, gdzie główną atrakcją jest olbrzymich rozmiarów akt, którego jest jedyną i główną bohaterką, poznaje przystojnego milionera Ethana. Działa on na nią elektryzująco i oszałamia ją do tego stopnia, iż zgadza się, aby odwiózł ją do domu. Wkrótce umawiają się na pierwszą randkę,w trakcie której od pierwszych chwil Ethan nie pozostawia wątpliwości jakie ma zamiary. Namiętne pocałunki w korytarzu i w windzie, erotyczne aluzje w trakcie kolacji i już wiadomo jak to się skończy. Jednak tuż po tych wszystkich łóżkowych doznaniach, na jaw wychodzi, iż Brynne ukrywa mroczny sekret ze swojej przeszłości. Ucieka ona z łóżka kochanka, zostawiając go bez słowa wyjaśnienia. Ethan nie zrażając się jej postępowaniem, kontynuuje przekonywanie jej, iż może mu zaufać. Ale czy na pewno jest tego zaufania godzien?

Co zaczerpnęła więc autorka z "Pięćdziesięciu twarzy Greya"? Aż trudno się zdecydować od czego zacząć.

Po pierwsze to chyba tytuł. "Naga" jest to pierwsza część cyklu "Oblicza Blackstowne'a". Brzmi znajomo, prawda? Po drugie sam bohater - przystojny, szalenie bogaty, charyzmatyczny, powtarzający co chwilę "Jesteś moja". Nawet matka zmarła mu w wieku czterech lat, czyli dokładnie tak samo jak Christianowi. Nie jest on co prawda miłośnikiem BDSM, ale seks lubi na ostro, biorąc kobietę w całkowite posiadanie. Mamy tutaj także motyw z przekonywaniem ukochanej do jedzenia, który jest całkowicie bez sensu w tym przypadku. Scena seksu oralnego, chociaż rozgrywa się w innej scenerii niż u E.L. James, kończy się identycznie, a bohaterka jest równie szczęśliwa jak własnie zaspokojony mężczyzna.

Kolejnym bez sensu motywem jest stwierdzenie Ethana, że Brynne jest pierwszą kobieta nocująca w jego mieszkaniu. Dlaczego? Nie wiadomo. Zwłaszcza, że spośród tej dwójki to ona ma mieć problemy ze sobą a nie on. Jest też motyw kolegi fotografa, który w jednej scenie jest gejem, w innej znów szuka dziewczyny do podrywu. A! Zapomniałabym o bardzo profesjonalnej pani psycholog, dzięki której Brynne stara się uporać ze swoimi koszmarami. 

Na wspomnianej stronie internetowej Pani Miller, zauważyłam informację, że ma zamiar ona przeczytać w najbliższej przyszłości najnowszą książkę J.R.Ward, aż strach się bać, ale może potem zapragnie ona napisać swoją własną wersję "Bractwa Czarnego Sztyletu". Nie przeżyłabym tego.

2 komentarze:

  1. Takie książki kojarzą mi się z...Reksiem. Pamiętasz moment,w którym tytułowy piesek przybija stempelki? No, właśnie...
    Nie rozumiem idei takich książek. Jeden Grey wystarczy.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...