Niestety nie nauczyłam się jeszcze trzy razy sprawdzić autora, nim kupię książkę, zwłaszcza taką z wydawnictwa Harlequin. A niestety nie wszystkich pisarzy z czarnej listy jestem wstanie zapamiętać. Tak właśnie zdarzyło się z tą książką.
Helen Dickson poznałam już blisko dwa lata temu przy okazji jej romansu "Kapitan i córka pirata" i bardzo źle odebrałam. Niestety o "Rycerzu i pannie" nie mogę się ani trochę lepiej wypowiedzieć.
Czas i miejsce akcji tej powieści to Anglia XV wieku. Guy po latach wojaczki, przyjeżdża do swojego zamku objąć spadek po ojcu i poszukać sobie żony. Przypadkiem spotyka Jane, córkę kupca, która oczarowuje go od pierwszego wejrzenia. Nie chce on jednak piękną dziewczynę pojąć za żonę, lecz uczynić swoją nałożnicą. Gdy jego plany ujrzą światło dzienne postąpi jednak honorowo i zaproponuje ślub zhańbionej dziewczynie.
Tym razem na prawdę trudno było mi dokończyć powieść Pani Dickson. Nie zainteresował mnie temat, nie było egzotycznych krajów, nie było ciekawej fabuły. A emocje tak jak w przypadku wcześniej wspominanej pozycji były tak samo bezsensowne. Styl wcale nie lepszy, choć przyznaję że tutaj nie przeszkadzał mi tak bardzo jak sama fabuła, która kompletnie do mnie nie przemówiła.
Postaram się, na przyszłość zapamiętać nazwisko tej Pani i więcej nie wracać do jej romansów historycznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz