poniedziałek, 5 lutego 2018

"Cud na Piątej Alei" Sarah Morgan


Książka ta niestety zaliczyła olbrzymie spóźnienie, pojawiając się na polskim rynku dopiero w styczniu 2018 roku. Byłaby, natomiast wspaniałą pozycją w trakcie bożonarodzeniowego okresu, na prawdę pozytywnie wyróżniającą się pośród zbioru smutnych świątecznych książek, jakie ukazały się w grudniu.

Bohaterką trzeciej części cyklu "Pozdrowienia z Nowego Jorku" jest Eva - niepoprawna romantyczka, która ciągle czeka na swojego księcia na białym rumaku. Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia - dla niej szczególnie ciężki okres, ze względu na wspomnienia o niedawno zmarłej babci, która ją wychowała. Ratunkiem ma się okazać natłok pracy w Urban Gene - firmie, której jest współwłaścicielką. Jednym ze zleceń jakie Eva realizuje jest przygotowanie mieszkania poczytnego autora horrorów do świąt Bożego Narodzenia, w trakcie jego nieobecności.

Niespodziewanie, gdy dziewczyna przyjeżdża do luksusowego apartamentu, okazuje się, że jego właściciel jest na miejscu i jest bardzo niezadowolony z tego, co Eva ma zamiar zrobić. Jednak w trakcie ich wspólnego popołudnia i wieczoru, Lucas wpada na pomysł uczynienia z Evy pierwowzoru dla bohaterki swojej najnowszej powieści. Dziewczyna jest więc mu koniecznie potrzebna, aby inspirowała go do dalszej pracy.

Lubię książki, gdy bohaterowie zdani są tylko na swoje właśnie towarzystwo, gdy są gdzieś uwięzieni, lub zgubili się w buszu. Tutaj mój ulubiony motyw w pewnym sensie został wykorzystany, choć wcale nie jest tak, że Eva nie mogłaby opuścić mieszkania Lucasa. Z pewnych względów decyduje się jednak zostać. Dzięki czemu możemy obserwować całe spektrum relacji między bohaterami: począwszy od wrogości, poprzez niewinne przekomarzanie się, sympatię, przyjaźń, namiętność, ponownie wrogość, aż po szczęśliwe zakończenie przepełnione miłością.

W książce autorka zastosowała trochę bożonarodzeniowych chwytów- ubieranie choinki, śpiewanie kolęd, pieczenie pierniczków. Jest też zimowy bal charytatywny, jest śnieżyca, jest lepienie bałwana - same fajne motywy, idealnie wpasowujące się w konwencję gatunku, jaki reprezentuje książka. Dzięki temu atmosfera w tym romansie jest bardzo przyjemna, czasem lekka i zabawna, czasem znów wzruszająca. 

Bardzo żałuję, że nie przeczytałam tej książki w grudniu. Ale nic straconego. Mogę przecież zrobić sobie z niej powtórkę za jedenaście miesięcy. Zdecydowanie wpisuję ją na moją listę świątecznych romansów.

1 komentarz:

  1. To prawda! Ta książka jest doskonała na przedświąteczny czas, ale warto sięgnąć po nią w dowolny, zimowy wieczór. Koniecznie taki z ulubioną herbatą i grubym kocem! :) Polecamy wraz z Tobą! :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...